Kolczyki z sierści kota perskiego i kosteczek krzemowych.
Bardziej ekonomicznie, ekologicznie, naturalnie, w zgodzie z przyrodą już się chyba nie da.
Kuleczki do kolczyków ufilcowałam dawno temu i tak sobie leżały i czekały na swój czas.... tak samo jak jeden z kolczyków do którego parę zgubiła mi Najstarsza.
Czas wreszcie nadszedł, a zmobilizowało mnie wyzwanie Turkusowego Hamaka pt. "Koty".
Kot nie ucierpiał. Wręcz przeciwnie. Kiedy pokazałam moje kolczyki podopiecznym spotkałam się z pytaniem "pani zabiła kota?" Musiałam więc cierpliwie tłumaczyć, że kot żyje i ma się bardzo dobrze, po prostu ze względu na długa sierść musi być czesany, a wyczesane futerko odkładałam sobie z myślą o filcowaniu.
Swój pomysł uważałam za nowatorski i godny opatentowania, ale gdzieś się już nim pochwaliłam i dowiedziałam się, że gdzieś już jakieś wzmianki o tym się pojawiły.... (jak o większości rzeczy które wymyśliłam sama).
Słów parę o materiale.
Czesanka z kota perskiego jest niezwykle delikatna, elegancko filcowała się samymi igiełkami, nie wymagała poprawek metodą na mokro. Kuleczki są leciutkie jak puch, delikatne w dotyku, milutkie.... no i dają świadomość bliskości ukochanego zwierzaka.
Malwina mieszka z nami ponad 11 lat i jest kotem uwielbianym przez wszystkich domowników oprócz Pana, który niezmiennie od 11-stu lat powtarza na jej widok, że zrobi z niej mopa.
To zdjęcie obrazuje przekrój kolorów jakie mam do dyspozycji dzięki Malwinie. Wszystkie kolory widać na ufilcowanych kuleczkach, czarny daje ten odcień szarości na jednej z nich.
Bardziej ekonomicznie, ekologicznie, naturalnie, w zgodzie z przyrodą już się chyba nie da.
Kuleczki do kolczyków ufilcowałam dawno temu i tak sobie leżały i czekały na swój czas.... tak samo jak jeden z kolczyków do którego parę zgubiła mi Najstarsza.
Czas wreszcie nadszedł, a zmobilizowało mnie wyzwanie Turkusowego Hamaka pt. "Koty".
Kot nie ucierpiał. Wręcz przeciwnie. Kiedy pokazałam moje kolczyki podopiecznym spotkałam się z pytaniem "pani zabiła kota?" Musiałam więc cierpliwie tłumaczyć, że kot żyje i ma się bardzo dobrze, po prostu ze względu na długa sierść musi być czesany, a wyczesane futerko odkładałam sobie z myślą o filcowaniu.
Swój pomysł uważałam za nowatorski i godny opatentowania, ale gdzieś się już nim pochwaliłam i dowiedziałam się, że gdzieś już jakieś wzmianki o tym się pojawiły.... (jak o większości rzeczy które wymyśliłam sama).
Słów parę o materiale.
Czesanka z kota perskiego jest niezwykle delikatna, elegancko filcowała się samymi igiełkami, nie wymagała poprawek metodą na mokro. Kuleczki są leciutkie jak puch, delikatne w dotyku, milutkie.... no i dają świadomość bliskości ukochanego zwierzaka.
Malwina mieszka z nami ponad 11 lat i jest kotem uwielbianym przez wszystkich domowników oprócz Pana, który niezmiennie od 11-stu lat powtarza na jej widok, że zrobi z niej mopa.
To zdjęcie obrazuje przekrój kolorów jakie mam do dyspozycji dzięki Malwinie. Wszystkie kolory widać na ufilcowanych kuleczkach, czarny daje ten odcień szarości na jednej z nich.